środa, 5 czerwca 2013

Odjazdowy Bibliotekarz 2013

Odjazdowy Bibliotekarz okazał się dla nas "odpływowym", bowiem popłynął wraz z deszczem. Wystraszyli się go ci, którzy wcześniej deklarowali udział w akcji. Nieustraszone, pojechałyśmy w kameralnym gronie, a z nami 7 - letni Natan. Po drodze kropiło, padało, nie padało - do Gryżyc przyjechaliśmy mocno przemoczeni, ale zadowoleni, choć trasa wydawała się jaby dwa razy dłuższa   Aura nieco się poprawiła i na miejscu  przywitał nas rozpalonym już ogniskiem pan Sławomir Myśliwiec i jego zwierzęta. Baaardzo towarzyskie, chętnie częstowały się naszym prowiantem, przywiezionym przez zaprzyjaźnionego z Biblioteką Pana, który tam właśnie zawsze wędkuje. Konie i kozy podjadały nam chlebek, a psy zdecydowanie preferowały kiełbasę. Przy ognisku, podczas suszenia się i pieczenia kiełbasek, rozmawialiśmy o historii tej części Żagania, o wsi Gryżyce, działalności pana Słwomira, o bookcrossingu i jego idei oczywiście też. Przywiezione, oznakowane książki (20) zostawiłyśmy panu Sławkowi, który chętnie podjął się dalszego ich uwalniania. Pan Myśliwiec od lat skupia wokół siebie miejscową młodzież prowadząc kółko teatralne i inne zajęcia (pałeczkę w tej działalności  przejął od swojego ojca) więc książki znajdą kolejnych czytelników bez problemu. W programie było czytanie wierszy Tuwima, ale w tej sytuacji, wyszła nam tylko Lokomotywa. Nie była jednak czytana tylko odjechana na koniach. Oczywiście pozwoliły się dosiąść, ale nie chciały ustawić się w wagony, dopóki nie ruszył przewodnik stada... czyli lokomotywa. Za nami podążało urocze źrebię. 
Miało być edukacyjnie i poetycko, a było deszczowo, ale wesoło, na łonie przyrody, wśród bardzo towarzyskich braci mniejszych. W końcu trzeba było posprzątać i wracać. Na drogę dostaliśmy butelkę świeżego, wydojonego przy nas mleka koziego. Przystanków było teraz nieco więcej więc niewiele go zostało  Aura oczywiście przypomniała sobie o tym, że pierwszy Odjazdowy Bibliotekarz w Żaganiu zmienił się w "odpływowego" i nie darowała nam. Tym razem nie tylko wszyscy zmokliśmy, ale jakoś tak dużo trudniej się jechało . Odporny na zmęczenie okazał się tylko Natan, który miał dodatkową przygodę, gdyż zaliczył niegroźny upadek z konia - przez zająca. Tak to wyglądał nasz pierwszy udział w akcji Odjazdowy Bibliotekarz. W poniedziałek wszystkie byłyśmy w pracy. Bez kataru nawet

Odjechana Lokomotywa. Czytana była dopiero wieczorem, do poduszki  ☺  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz